Archiwum

Kurs na północ czyli SailBook Cup 2014 – start już 19 lipca!

Na naszej stronie licznik miarowo odlicza czas do kolejnych regat SailBook Cup 2014. Jak przystało na najdłuższe regaty w kraju i drugie w akwenie morza Bałtyckiego – zaraz po wyścigu tytanów Nord Stream Race na trasie Flensburg-Petersburg, gdzie drogę wyznaczają bąbelki gazu z rurociągu przyjaźni rosyjsko-niemieckiej :) – My dokładamy kolejne mile! Czytaj dalej

Wspomnienia SailBook Cup 2013 z s/y Anitra

Sobota, start, godzina 12, w samo południe, wszystkie jednostki opuszczają port, ruszają w stronę bojek startowych. Niestety nie my. Anitra wraca na keję, bo nasz załogant zapomniał saszetki z kabelkami. Zresztą później się okazuje, że podjęliśmy słuszną decyzję, cofając się po nią.

Cały dzień wiatr był umiarkowany, Anitra powolutku posuwała się za peletonem regat.
Czytaj dalej

Zakończenie SailBook Cup 2013

Wczoraj, 16.08.2013 roku, w siedzibie Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego odbyło się Uroczyste Zakończenie Regat SailBook Cup 2013 oraz konkursu „Pisz i Płyń”. Na spotkanie przybyli licznie zarówno żeglarze, jak i media, goście, partnerzy regat oraz laureaci konkursu wraz z rodzicami.

Momentem kulminacyjnym uroczystości było ogłoszenie przez sędziego Bogusława Kiborta wyników, które prezentują się następująco:

I miejsce w klasie KWR zajął kpt. Jacek Zieliński na s/y Quick Livener, II miejsce kpt. Zbigniew Rembiewski s/y Słoni, III miejsce kpt. Łukasz Politański, s/y Facil. W klasyfikacji ORC przez całe regaty prowadził bezapelacyjnie Siergiej Pavlienko s/y Blagodarnost, na drugim ukończył Zbigniew Rembiewski s/y Słoni, trzecie zajął Jan Kozarzewski na jachcie Sea Bee. W Open liderem został Eugeniusz Jadczuk s/y Barnaba, drugie miejsce zajął kpt. Artur Sykson s/y Bystrze, trzecie zdobył Andrzej Grzejszczak na Anitrze.

Puchary dla zwycięskich załóg ufundowali Marszałek Warmińsko-Mazurskiego Jacek Protas oraz Prezes POZŻ Bogusław Witkowski.

Jachtem najdłużej towarzyszącym załogom w drodze do Visby okazał się Wareg, Mariusza Kowalskiego. Nagrodą w tej kategorii był uchwyt do plotera od firmy Navslide. Dziękujemy za towarzystwo i wsparcie na UKF. Ponieważ s/y Major z Andrzejem Szrubkowskim i s/y Czarodziejka z Gryfu wspierały nas równie dzielnie, postanowiliśmy uhonorować kapitanów radarami od firmy Mobri.

Teraz na spokojnie możemy przekazać to, co pominął Jacek Zieliński, przejęty rolą prowadzącego. Pragniemy podziękować wszystkim za udział w tak wymagających regatach, poświęcenia czasu i energii na podjęcie rękawicy i wyścig wokół Gotlandii. Szczególne podziękowania należą się kolegom z Elbląga, którzy spróbowali po raz drugi i udało im się osiągnąć cel, oraz zajęli przy tym 3 miejsce na najmniejszym jachcie w tych regatach. Podobnie gratulujemy Zbigniewowi, który jako drugi wszedł na metę w Visby, na jachcie typowo jeziornym. Cieszymy się również, że nowi koledzy rozpoczęli przygodę z regatami – Robercie i Eugeniuszu, obaj wprowadziliście nową jakość do SailBook Cupa i mamy nadzieję, że będziecie nam towarzyszyć również w kolejnych edycjach.

Serdeczne podziękowania dla Was za piękną walkę na skrawkach prawdziwie mazurskiej aury na morzu.

Zmagania na Bałtyckim polu bitwy docenili nasi sponsorzy, którzy mamy nadzieję osłodzili żeglarzom trudy wyprawy. Tak więc nagroda główna, roler GX15 od firmy Selden, powędrowała do Andrzeja Kruszyńskiego. Baterie słoneczne firmy Solbian otrzymali Łukasz Politański i Jan Kozarzewski. Sztormiaki od Henri Lloyda przypadły Andrzejowi Grzejszczakowi oraz Zbigniewowi Rembiewskiemu. Uchwyt plotera firmy Navslide dostał Robert Niewiński. Reflektory Mobri wraz z upominkami od OceanSails otrzymał Artur Sykson. Los zadecydował, że arcydzieło szkutnicze – rumpel od Aero-Vaerft – trafił do Eugeniusza Jadczuka, właściciela 37-tonowego Barnaby:) Zaś zwycięzcy w ORC i KWR Sergiej Pavlienko s/y Blagodarnost II i Jacek Zieliński s/y Quick Livener, wylosowali bony o wartości 1000zł do żaglowni Ocean Sails, notabene żaglowni napędzającej ich jednostki, czy będą przez to jeszcze szybsi?

Wszyscy uczestnicy wpisali sie do księgi Bractwa Gotlandowców, upamiętniającej od 2012 roku jednostki, którym udało się okrążyć  Gotlandię podczas regat SailBook Cup. Imprezie towarzyszyła żeglarska atmosfera z fotorelacją i materiałem filmowym z pokładu jachtu Quick Livener.

Przy okazji Zakończenia Regat wręczyliśmy również nagrody za konkurs „Pisz i Płyń”. Nasi dzielni załoganci, Szymon i Monika, otrzymali karty rejsu a trzecia laureatka, która niestety nie mogła z nami popłynąć, otrzymała Sztormiak HL. Zdobywczynie drugiego miejsca wróciły do domu z workami żeglarskimi od Wioletty i Stanisława Sawko i książkami z Fabryki Słów, zaś trzecie miejsce ufundował Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Wszyscy uczestnicy otrzymali również dyplomy i upominki od Henri Lloyda.

Następna edycja konkursu „Pisz i Płyń” stoi pod znakiem zapytania z braku wsparcia współorganizatorów, najwyraźniej edukację morskę należy zostawić faworytom..

Kolejny raz dziękujemy naszym partnerom, a przede wszystkim Pomorskiemu Okręgowemu Związkowi Żeglarskiemu, Jachtklubowi Stoczni Gdańskiej, gdańskiemu MOSiR-owi oraz szczodrym fundatorom nagród.

Tych żeglarzy, którzy się jeszcze nie napływali zapraszamy na BITWĘ O GOTLAND, bo zima niestety coraz bliżej; a w przyszłym roku na kolejną edycję regat SailBook Cup. Odliczanie trwa!

Załoga SailBook.pl

Patronat honorowy: Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk, Konsul Generalny Szwecji w Gdańsku Tadeusz Iwanowski

Sponsorzy: Henri Lloyd, Solbian, Selden, Ocean Sails, Aero-Vaerft, Mobri, Navslide

Patronat Medialny: SSI Jerzy Kuliński, Radio Gdańsk, Trójmiasto.pl, Baatsans.no, SVN

Partnerzy: POZŻ, Jachtklub Stoczni Gdańskiej, PZŻ, PBP, PKM, Miasto Pruszcz Gdański, Gmina Pruszcz Gdański, Miasto Cedry Wielkie, OceanTEAM, MOSiR Gdańsk, VBW, ARBOS Poland, Vector Sails, JUNGA

Organizator: SailBook.pl

www.sailbookcup.pl

Elbląska załoga

Dwa lata temu na nasze zalewowe regaty w Krynicy Morskiej przypłynął Jacek swoim Quickiem. Znaliśmy się jeszcze z czasów kiedy pływał na Verde, wiec zaraz po zakończeniu wyścigów zasiedliśmy do wspólnych pogawędek przy mało znanej wówczas beczułce QL. To właśnie tamtego pamiętnego wieczoru Jacek opowiedział o swoich regatach i po raz pierwszy zaprosił mnie do wspólnego ścigania się na morzu. Czytaj dalej

Wszystko zapisane na mojej twarzy…

No to ruszamy..  Na szczęście, mimo ogromnego potencjału, wczorajsza biesiada nie wyeliminowała żadnej z załóg, więc bez zbędnych opóźnień chwilę przed dwunastą obieramy kierunek Gotland. Ostatecznie na linii startowej stawiło się aż jedenaście jachtów (po rezygnacji Albacory). Jeszcze tylko procedura startowa ze statku komisji regatowej Aramis, i w towarzystwie kilku jachtów – Major, Czarodziejka i Wareg, i RIB-a MOSiR-owego zabezpieczającego regaty – RUSZAMY! Czytaj dalej

Pierwszy jacht już na mecie

7 sierpnia o godzinie 19.00 jako pierwszy na metę w Gdańsku w regatachSAILBOOK CUP 2013 zameldował się jacht s/y Błagodarnost II rosyjskiego Kapitana Siergieja Pavlenko płynącego z międzynarodową załogą. W skład załogi weszli dwaj Polacy. Jacht Błagodarnost II jest to jacht typu Eljot 45 najszybszy jacht żaglowy pływający w naszej części Bałtyku, wyposażony w zbiorniki wodne na burtach pozwalające dobalastować jacht przy silnych wiatrach, jest to typowy jacht regatowy, na którym załoga odnosi liczne sukcesy regatowe. (…)

 

SailBook Cup 2013!

Wystartowała 3. edycja regat SailBook Cup! Coraz więcej jachtów, coraz więcej żeglarzy i jeden cel – kierunek Gotland! Ponad 500 mil do przebycia! W związku z tym zawieszamy działalność strony w dniach 3-10 sierpnia 2013 roku.

IMG_1156

Do zobaczenia za tydzień!

Redakcja SailBook.pl

Bliskie spotkania z foką

Od początku tego sezonu czuliśmy, że wyzwania związanego z tegorocznym SailBookCup nie sposób nie podjąć. Najdłuższe, prawdziwie morskie, z trójmiasta … płyniemy. Połączone siły sąsiadujących: Rastaban’a i Resumee utworzyły „czteroręczną” nie wiadomo dlaczego z angielska zwaną doublehanded J załogę. Czytaj dalej

Powoli stoimy do przodu

Zapraszamy do przeczytania relacji kpt. Jacka Zielińskiego z regat SailBook Cup 2013, zamieszczonej u patrona medialnego regat – SSI Jerzego Kulińskiego.
Czytaj dalej

Z pokładu Słoni

Jako pierwsza relacja z najdłuższych, a co za tym idzie, najbardziej wymagających regat załogowych w Polsce prezentujemy opis regat z pokładu najmniejszego jachtu, jaki startowal w SailBook Cup 2013 czyli Słoni pod Zbyszkiem Rembiewskim. Pegaz 800 z pewnością nie był projektowany pod rejsy prawdziwie morskie, bez autopilota, trzy osoby na pokładzie a jako drugi w generalnej dotarł zaraz za bolidem Pawlienki do Visby !!!! Jako konkurent chylę czoła przed Zbyszkiem!!! Drugie podejście, trafiona pogoda i wielki „klaps” dla naszych jachtów morskich ;)

Pisane na gorąco w sobotę, zaraz po tym jak ostatnie jachty wpłynęły na metę.

Każdy ze startujących, ma zapewne swój obraz właśnie zakończonych regat. Ja chciałbym się podzielić swoim.

Dlaczego w ogóle wystartowałem, przecież Słoni, z racji długości nie jest łódką długodystansowych regat po otwartym morzu z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnoscią, że napotka wybudowaną przeciwną fale. Był to dla mnie pewnego rodzaju odwet za zeszły sezon, kiedy wycofałem się z trasy. Ale chyba najbardziej wewnętrzna potrzeba sprawdzenia się w tych najdłuższych polskich regatach.

Wprawdzie Sztaudynger , fraszkopisarz-filozof, napisał dla gości w moim wieku modlitwę:

„ I pozwól Panie, boś Ty mądry Sternik, by nas nie tłukła szajba jaka i żeby każdy stary piernik koło swojego mógł przejść wiatraka”,  ale ja ciągle udaję, że to nie do mnie.

Te regaty, ze swoją wokół Gotlandii trasą, mimo bardzo krótkiej historii, wyrastają do jednych z najbardziej prestiżowych na wybrzeżu, a przynajmniej ja je tak odbieram.

Świadczy o tym lawinowy przyrost ilości startujących. W tym roku, te ponad 500 milowe regaty ukończyło 10 jachtów.

A więc jak to było po kolei. Z Warszawy udało nam się wyrwać w piątek, dość późno, tak, że Górki osiągnęliśmy po 22, nie licząc już na żadne ślady po dziku, ale niespodzianka, trochę dla nas się  uchowało, i cały pierwszy odcinek wspominaliśmy nieziemski smak kaszy zapieczonej dziczym sosem. Nam, czyli trzyosobowej załodze, tzn. niżej podpisany, Ania, siła regatowa Słoni od czasu MP 2009 i Artur, realizujący właśnie swój come back do regat od czasu, gdy wysiadł z Optymista. Siła jak oceniam akurat, by dać radę, a nie podeptać się na małej łódce. Rano klar, ostatnie dopieszczenia sprzętu i na odprawę.

Odprawa – krótka, rzeczowa, można ją streścić w kilku słowach: wystartujcie o 1200, na wejściu do Visby zanotujcie czas, odpocznijcie tam nie mniej niż 12 godzin, a potem jak was najdzie ochota, wypłyńcie, notując czas na główkach, opłyńcie wyspę dookoła i zanotujcie czas mety na główkach Górek. Jakie to proste. Ale obserwując co się działo przez następny tydzień, nic dodać nic ująć.

Ze startu nasza flotylla wyglądała jak charty spuszczone ze smyczy, przy sprzyjającym dość mocnym wietrze, w pięknym słońcu, rwaliśmy do przodu. Obecność odprowadzających nas: Czarodziejki i Majora, dodawały poczucia wagi oczekującego nas wyzwania.

Początek był świetny, średnia za pierwsze 12 godzin wyszła nam 6,9 węzła. Pod wieczór wypełniający wiatr pozwolił nam postawić spinakera i zaczęła się fantastyczna jazda 7-8 knotów, na tężejącym wietrze spod wylewającej się całym południowym horyzontem burzy. Gdy się ściemniło, spektakl nabrał grozy, kreski wyładowań widoczne na 2/3 obwodu horyzontu, zaczęły się wydłużać, znak, że są coraz bliżej. Ale nad ranem widać było, że burza traci moc i nie udało się jej nas dopaść. Niestety wiatr to samo. Pierwsza doba wyścigu zastała nas przy południowym cyplu Gotlandii. Wydawało się, że do Visby już tylko chwila. Ale zaczęła się zabawa z wiatrem, nie wiem czy w ciuciubabkę, czy w chowanego, ale nam ledwo wystarczyło drugiej doby by wejść w główki portu. Ponieważ nie za bardzo orientowaliśmy się jak konkurencja sobie daje rade, było miłą niespodzianką, że w porcie zastaliśmy tylko Siergieja na Błogodarnosti 2. Zaraz za nami wpłynęli Barnaba i Quick Livener. Zaczęliśmy postój i wypatrywanie pozostałych. Ale bardzo intensywnie. W Mieście trwał akurat festiwal średniowiecza, na który z całej Europy ściągnęło tysiące zakręconych na tym tle uczestników. Wzięliśmy rowery i z wysokości siodełka, we wszystkim wzięliśmy udział. Pod wieczór pojawili się Sea Bee , Resumee i Facil. Oglądaliśmy ich finisz z wysokiego Klifu nad zatoka przed Visby. Ten widok: zachodzące słońce, zmarszczone morze i jachty pod spinakerami, a wszystko prawie z lotu ptaka, niezapomniany.

Na start zdecydowaliśmy się jako pierwsi o północy z poniedziałku na wtorek.

Gdy mijalismy główki o 0007 na świeżym wietrze, mieliśmy poczucie dobrze wybranego momentu startu, w czym utwierdzała nas wcześnie złapana w lodziarni prognoza. Ale następne godziny pokazały jak będzie wyglądała nasza droga powrotna. Zaczeła się sekwencja: umiarkowany wiatr; siadający do prawie ciszy, nowy, świeży wiatr; tężenie nowego wiatru do siły zmuszającej do zrzucenia spinakera lub założenia refa i powtórka cyklu. Przeszliśmy takich cykli o coraz krótszym czasie pętli ok 6-ciu na całej trasie, w tym dwie nadranne cisze przeciągnęły się do paru godzin. Pierwsza noc też zakończyła się ciszą, ale w miarę krótką. Nad ranem zaczeliśmy okrążać Faro by osiągnąć najwyższy punkt trasy ok 1100.  Złapałem przy tym „wpadkę” nawigacyjną, niepotrzebnie popłyneliśmy aż do okrążenia północnej kardynałki ograniczającej płycizny, co uświadmił mi widok Błogodarnosti tnącej głębinką tuż przy cyplu. Ok 1-1,5 godziny w plecy. Po cyplu zaczął się zjazd na południe pod dość silny wiatr, który stężał zmuszając nas do zarefowania i niestety wybudował już trochę za dużą jak dla nas falę. Wiatr pozwalał rozpędzać się Słoniemu do 5-6 knt, ale zaraz przychodziło jedno drugie „klepnięcie”  kadłubem i wyhamowanie do 3knt. W sumie nie było jednak źle, kurs wychodził wzdłuż wyspy i postęp nie najgorszy.

Dopiero wieczorem zaczęło się zmieniać, wiatr wyostrzył na tyle, że opłaciło się zmienić hals i jechać SSE, ale przy tym osłabł, co w połączeniu z martwą falą ograniczyło nasz postęp do 2-3 knt, by nad ranem popsuć się całkowicie, aż do „zaparkowania”. Tak uplynęła pierwsza doba i druga noc. Następnego dnia czyli w środę 7.08 ćwiczylismy kursy spinakerowe w opisanej na wstępie powtarzającej się sekwencji. Jakoś jednak szło aż do platformy. Gdy ją minęliśmy około północy wiatr znowu poszedł spać. Na szczęście już nie było fali, tak że nawet mizerne podmuchy przesuwały jacht do przodu. Rano zoczyliśmy telefonicznym zasiegiem wybrzeże, dla oczu schowane w mgiełce. Wydawało się, że do mety już niewiele. W złudzeniu utwierdzał nas GPS, który ustawiłem na GW i dopiero jak coś mi przestało się zgadzać, dojrzałem, że ślepota, ale ustawiłem na GN, czyli ok. 10 mil extra. Gdy słońce trochę przygrzało mgły się podniosły i Zatoka przyjęła nas wiatrem i pełnym słońcem. Niestety do mety jeszcze zaliczyliśmy  2 cykle wiatrowe.

Do główek doczłapaliśmy się dopiero na 1607 (czwartek .08)

Zaraz za metą zapomnieliśmy o nerwowej końcówce, dominowała satysfakcja. Zrobiliśmy te 500 mil, a wynik się zobaczy.

Zbyszek Rembiewski

W posŁowiu chciałbym jeszcze napisać o skrupulatności bezpieczeństwa, jaką wdrożyliśmy w tych regatach. Obowiązywała zasada: na pokładzie tylko w kamizelce. Nocne wyjścia na dziób do spinakera, tylko na uwięzi. Zawsze dwie osoby na pokładzie, trzecia śpi, sternik w nocy też przypięty. Przy trzech osobach musieliśmy pilnować cyklu wysypiania się, żeby nie było tak, że w dzień fajnie się nam żegluje w trójkę, a w nocy wszystkich muli senność.

A i jeszcze uwaga zalogi:

Tak mi się pomyślało, że fajnie byłoby wspomnieć w tekście, że super, że te yellowbricki były i o wsparciu lądowym tuż po pojawieniu się zasięgu. Bo to było super, nam opowiadali wczoraj znajomi, że jak wstawali rano to od razu odpalali komputer i sprawdzali jak sytuacja, pokazywali znajomym w pracy itp. Ku mojemu zaskoczeniu byliśmy śledzeni przez całkiem liczne wsparcie lądowe i to nie tylko przez takich fanatyków jak mój tata (Jacek Nejman), który prowadził statystyki prędkości wszystkich jachtów, przerywając pracę raz na pół godziny, razem z odświeżeniem trakingu, poprzez znajomych, którzy zaczynali swój dzień pracy od sprawdzania sytuacji na morzu, wkręcając swoich znajomych w pracy.